Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany. wymagane pola są zaznaczone *

Ludzie, którzy pobierają pirackie książki, to nie ci sami ludzie, którzy kupiliby książki w pierwszej kolejności i myślę, że to samo dotyczy muzyki i filmów.

Piractwo jest złe, ale społecznie akceptowalne i dlatego się zdarza.

Jest nawet rynek sprzedaży pirackich filmów, czy to nie mówi ludziom czegoś.

Myślę, że ludzie chętnie dadzą autorowi pieniądze na ebooka, jeśli nie są tak drogie jak prawdziwa książka, wiedząc, że różnica spoczywa tylko na wydawcy, który umieścił ją w cyfrowej okładce, co każdy może zrobić w te dni.

I tak jak wspomniał Lutz Haha, ludzie dzielili się książkami od dziesięcioleci, a następnie odsprzedawali je, oxfam i wiele innych organizacji charytatywnych na przestrzeni lat robili fortunę z dobrych powodów. W dłuższej perspektywie najbardziej ucierpią te organizacje.

Przykro mi to mówić, ale ten artykuł jest bardzo trudny do odczytania. Wygląda bardzo ładnie, ale szary na szaro, mała czcionka, rozmiar nagłówków przeskakuje ...
Czytając komentarze, myślę, że otrzymuję niektóre informacje

instagram viewer

Wróć do podstawowej - treści nad projektem

Powinienem dodać do mojego ostatniego komentarza, że ​​książki Doctorowa są również publikowane na sprzedaż. Nie musisz ich czytać na jego stronie. W rzeczywistości zachęcam do ich zakupu, aby zachęcić go w swojej kampanii do przepisania zasad prawa autorskiego. Ale czytaj je, jakkolwiek to robisz. Są to jedne z najinteligentniejszych książek o historii maniaków, szczególnie te („Mały brat”, „Ojczyzna”) skierowane do młodych dorosłych, ale ryczące lektury dla każdego wieku.

Cory Doctorow otrzymuje krótką wzmiankę w artykule. Ale jego sposób publikowania wymaga kontroli.

Doctorow publikuje swoje książki za darmo na craphound.com. Następnie zachęca ludzi, jeśli im się podobają, do zakupu kopii dla * kogoś innego * - w szczególności dla bibliotekarzy i nauczycieli klas, którzy mogą rejestrować prośby o kopie w witrynie.

Więc Doctorow i - co najważniejsze - jego wydawca otrzymują sprzedaż i tantiemy, ale ludzie mogą czytać, wymieniać i przekazywać jego prace bez obawy, że policja praw autorskich wali im drzwi.

Co zabawne, Doctorow (1) zyskuje dużo dobrej woli od ludzi, którzy są zachwyceni, że „próbują, zanim kupią”, a (2) nie wydaje się zbytnio z tego robić. Aha, i instytucje, które otrzymują ich (dla nich) bezpłatne kopie kupione przez wdzięcznych czytelników, również nie wydają się zbytnio sprzeciwiać.

Cóż, to wszystko jest miłe (lub nie). Ale czy odzwierciedla to fakt, że podobnie jak w dawnych dobrych czasach książki wypożyczano znajomym, rodzinie i współpracownikom, odsprzedawano je na rynku wtórnym, a kiedy były drogie, nawet kopiowane? Nie, nie jest. Więc tak, może być teoretyczny potencjał sprzedaży. Ale nie każda piracka książka zostałaby kupiona.

Kto, nawiasem mówiąc, w przeszłości wypatrywał tych biednych poetów? Czy społeczeństwo jest naprawdę odpowiedzialne za każdą osobę, która nazywa siebie poetą, mając jedzenie na stole, sprzedając swoje (e) książki?

To samo dotyczy muzyki. Zapamiętaj czasy taśmy. Kiedy słuchaliśmy programów z radiem i właśnie nagrywaliśmy, co chcielibyśmy? Nie, dziś powinieneś płacić za każdego dziwaka „artysty”, aby upewnić się, że przemysł muzyczny zapewnia miliardy przychodów.

Więc - kontynuuj pisanie / śpiewanie. Oferuj wysokiej jakości książki / muzykę. Spraw, aby Twoi odbiorcy dostarczali coś, co jest tego warte. Wtedy zapłacą.

Pozdrawiam, Lutz