Reklama
Chcesz stworzyć swój własny niesamowity hyper-lapse? Firma projektowa UX z siedzibą w Toronto Teehan + Lax eksperymentuje z fotografią w trybie Hyper-lapse w Google Street View, co daje nam coś fajnego do zabawy. Kanadyjska firma zaprojektowała łatwy w obsłudze interfejs użytkownika wokół Google Street View, który pozwala nam tworzyć własne hyper-lapse Street View za pomocą jednego kliknięcia.
Fotografia w trybie Hyper-lapse to rosnący trend w Internecie, a zwłaszcza na stronach wideo, takich jak Vimeo. Łączy fotografię poklatkową z zatrzymaniem ruchu, aby zapewnić wciągające wrażenia, i zwykle jest wykonywana w rzeczywistych lokalizacjach z żmudną precyzją. Wyświetlanie w trybie hyper-lapse może zająć dużo czasu i roboczogodzin.
Projekt Google Street View Hyperlapse to po prostu zabawny eksperyment, ale pokazuje potencjał Google Street View w połączeniu z nowymi technologiami. Interfejs użytkownika zapewnia narzędzia do tworzenia własnej animacji hyperlapse w dowolnej wybranej lokalizacji, pod warunkiem, że jest ona objęta funkcją Street View. Działa najlepiej w Chrome i na odpowiednio zasilanym komputerze. Aby lepiej zrozumieć, na czym polega ten hiper-upływ, wystarczy odwiedzić stronę internetową projektu. Ładowanie trwa chwilę, a potem magia się dzieje.
Możesz także utworzyć własną hiperminalną trasę między dowolnymi dwoma punktami na mapie Google. Użyj oznaczeń miejsc A i B, ustaw punkt centralny i kliknij Utwórz. Narzędzie wykorzystuje istniejące zestawy danych Map Google i Street View, aby utworzyć dla Ciebie hyperlapse. Deweloperzy mówią:
Ustawienia witryny są celowo niskie (jak na przykład maksymalnie 60 klatek na animację) dla większej dostępności. Jednak cały kod źródłowy jest dostępny na Github (w tym przykłady i dokumentacja), dzięki czemu programiści mogą grać z wyższą liczbą klatek na sekundę, lepszą jakością obrazu i bardziej skomplikowanymi ruchami aparatu.
Wybierz się na kilka animowanych wycieczek w Google Street View Hyperlapse i powiedz nam, co myślisz!
Źródło: Techcrunch
Saikat Basu jest zastępcą redaktora ds. Internetu, systemu Windows i wydajności. Po usunięciu brudu MBA i dziesięcioletniej kariery marketingowej pasjonuje go pomaganie innym w doskonaleniu umiejętności opowiadania historii. Szuka brakującego przecinka Oxford i nie znosi złych zrzutów ekranu. Ale pomysły dotyczące fotografii, Photoshopa i produktywności uspokajają jego duszę.